Poniższe podania i legendy możesz usłyszeć w naszej gminie. Są one przekazywane młodszemu pokoleniu przez babcie czyli starki, przy okazji różnych spotkań, np. skubania pierza, ale też w czasie długich zimowych wieczorów.
Dawno, dawno temu w borach nad Odrą, żył sobie w zamku rycerz-rabuś zwany Kozłem. Miał on trzech synów. Razem z nimi napadał na przejeżdżających traktem kupców i rycerzy. Był on znany nie tylko w pobliskich osadach, ale i w dalekich zamkach opowiadano o jego odwadze. Pewnego dnia oznajmił swoim synom, że dość już takiego życia. Nakazał im wyruszyć w świat i znaleźć miejsce na nowy zamek. Wędrując po okolicy, w gęstym borze braci Kozłów zatrzymały bagna. Uznali to miejsce za dogodne do wybudowania nowego siedliska. W tym miejscu jest obecnie miasto Koźle. Jednak bracia nadal zajmowali się rabunkiem. Braci Kozłów pokonał śląski książę Mieszko zwany Plątonogim. Podczas ucieczki dotarli do zamku swojego ojca w Starym Koźlu, gdzie mogli się schronić i dożyli późnej starości. Na tej podstawie sądzi się, że Stare Koźle jest starsze od Koźla. W herbie Koźla zaś po dziś dzień widnieją 3 głowy braci Kozłów.
Legenda głosi, że nazwa Dziergowice wywodzi się od imienia psa "Wic" oraz od słowa "dzier go" czyli trzymaj. Tereny te były porośnięte lasami, w których było pełno zwierzyny. Lasy te były odwidzane przez wielu myśliwych. Jeden z nich miał psa wabiącego się Wic. W czasie polowania wołano do psa , aby trzymał swoją zdobycz: "dzier go Wic". A że zwierzyna ciągle się wymykała, więc do psa często wołano: "dzier go Wic". Tak też później te okolice, w których odbywały się polowania nazwano "Diergowice".
Na terenach nad rzeką Odrą osiedlił się Hrabia wraz ze swymi kompanami. Hrabia spotkał tam wybrankę swojego serca, piękną miejscową dziewczynę. Dziewczyna długo opierała się jego zalotom. Pewnego dnia Hrabia zaproponował jej przejażdżkę łódką po rzece Odrze. Była piękna wiosenna pogoda, łódka płynęła leniwie z prądem rzeki. W pewnej chwili w krzakach przybrzeżnych coś się poruszyło. Był to ogromny zwierz. Hrabia wykrzyknął do swojej ukochanej "Libe schau", co oznaczło "kochana popatrz". Przestraszona dziewczyna schowała się w ramionach Hrabiego. Od tej pory osadę Hrabiego zaczęeto nazywać Libischau (Lubieszów).
W Dziergowicach znajduje się stary, opuszczony dom. Jeszcze w casie ostatniej wojny mieszkała w nim samotna kobieta. Przygarnęła ona zmęczonych tułaczką żołnierzy. W nocy w domu zaczęły dziać się różne niesamowite rzeczy. Otwierały się okna i drzwi, odwracały się obrazy na ścianach. Przestraszeni żołnierze uciekli. Dziś dom jest niezamieszkany. Od tamtej pory przy studni stoi wiadro pełne wody. Woda ta latem nie wyparuje, a zimą nie zamarza.
Pomiędzy Ortowicami, a Starą Kuźnią znajdowała się stara karczma. Ludzie z jednej i drugiej wsi w każdą niedzielę, zamiast iść do kościoła chodzili do karczmy. Tam urządzali huczne zabawy, jedli, pili, przeklinali. Nawet w czasie postu nie zaprzestali zabaw. Wreszcie Pan Bóg się zdenerwował. W pewną niedzielę, kiedy ludzie jak zwykle udawali się do karczmy zamiast do kościoła, karczma zapadła się pod ziemię. Do dzisiaj pozostało po niej tylko wgłębienie. Kiedy przechodzi się tamtędy nocą, nie wiadomo skąd zapalają się światła i słychać gwar i muzykę.
powrót do strony głównej: