Izabella Skałka - Langier

 

Urodziła się w Skole na ziemiach Małopolski Wschodniej w woj. stanisławowskim. W roku 1946 rodzina przenosi się do Wrocławia. Do Nysy przyjechała w 1961 roku i pozostała tu do dnia dzisiejszego. Z zawodu jest ekonomistką.

Zadebiutowała w roku 1963 pamiętnikiem opublikowanym w Księdze Osadników Ziem Odzyskanych, wydanej przez Instytut Zachodni w Poznaniu. Jest laureatką wielu ogólnopolskich konkursów literackich w dziedzinie poezji i prozy. Między innymi uhonorowana I nagrodą „Czółenka Tkackiego 1965”; II nagrodą w konkursie z okazji XXV-lecia powrotu Ziem Zachodnich; I nagrodą w konkursie Ministerstwa Kultury i Sztuki zorganizowanym wraz z redakcją „Tygodnika Kulturalnego” w roku 1973; „Złotej lampki Górniczej” XX Rybnickich Dni Literatury; nagrodą Klubu „Forum” w dziedzinie prozy 1977 rok; nagrody w konkursach „Polityki” 1992 rok; poznańskiego „Czasu Kultury”. Za ekologiczne widowisko „Trzmiele” uzyskała wyróżnienie (nagroda pieniężna) przyznane przez Urząd Miejski w Szczecinie 1994 rok. Jej utwory możemy spotkać w popularnych tygodnikach ogólnopolskich i regionalnych oraz usłyszeć na antenie Polskiego Radia.

W 1998 roku za dorobek literacki została wyróżniona tytułem „Zasłużonego Działacza Kultury” nadanym jej przez Ministra Kultury i Sztuki. Piastowała funkcję w pierwszej kadencji Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury Wojewodztwa Opolskiego w Nysie.

 

            Staruszkowie

 

            Przygięci ku ziemi siedzą

            niczym stare worki.

            Pod ścianami z dłońmi w sękach                            

            martwymi jak stołki.                                                 Zgryzota

 

                                                                                       zawaliło się wszystko

            Kiedy życie im się dłuży                                    i spadł mi na barki

            zimą za oknami,                                                  ciężki dzień

            przeliczą swoje wiosny

            w palcach zdrowaśkami.                                    zgryzota zgasiła

                                                                                       moich bliskich radość

            Żalem, że do nich nie wrócą

            rozum ich zmieszały.                                          i kładąc na ich twarz

            Mrozem głowy oszroniły                                    bladość

            włosem jak śnieg – białym.                                położyła siny popod oczy

                                                                                       cień

            Staruszkowie zapatrzeni

            zblakłym wzrokiem w szczęście,

            przemijają cichuteńko

            jak złote kaczeńce.

Powrót

.