Tułowice to wieś leżąca 168 m n.p.m. Nazwa wywodzi się od starogermańskiego imienia Tilo. Początki powstania miejscowości datują się na przełomie XII i XIII w. Pierwsza historyczna wzmianka o Tułowicach pochodzi z 1447r. W XVI w. Mikołaj Dobiszewski przekazał majątek swojemu synowi Zygmuntowi. Córka jego Florentyna wyszła za mąż za Fryderyka von Nawój, który sprzedał w 1572 r Tułowice Janowi Ponge von Baumgarten.  Następnie w 1577r posiadłość nabył Jan Puckler z Łagiewnik. Syn Jana Henryk ożenił się z Katarzyną von Frankenberg, od tego czasu ród Frankenbergów związany jest z historią posiadłości ziemskiej Tułowice.

   W latach1596- 1834 posiadłość miała wielu właścicieli, a zamek by powiększany i modernizowany. W czerwcu 1835 r hrabia Ernest von Frankenberg odzyskał "najpiękniejszą posiadłość tej ziemi" i wraz z żoną i synem zamieszkał w tułowickim zamku. W latach 1826/27 przeprowadzony został generalny remont pałacu, położono nowe parkiety, zrobiono ogrzewanie, urządzono palarnię, sprowadzono nowe urządzenia łazienkowe. Dokonano również reorganizacji ogrodu, w którym powstał kort do tenisa, rosarium i małe zoo. W r 1874 odnowiono kaplicę zamkową, w tym czasie wybudowano też nową wieżę zamkową i taras widokowy na park. W 1923 r Frankenberg zbankrutował, a jego majątek został wyprzedany lub przejęty przez wierzycieli.

   Rząd hitlerowski przejął majątek, a pałac kupił kupiec z Opola i zamienił go na mieszkania lokatorskie. Od 1923 r zamek stał się internatem dla chłopców, rolę tą pełni do dziś, a kaplica i znajdujący się pod nią grobowiec rodziny Frankenberg nie istnieje( pozostała tylko fasada z kaplicy z zamurowanymi drzwiami).

  Olbrzymie znaczenie dla rozwoju Tułowic odegrała fabryka porcelany, obecnie porelitu stołowego. Właścicielami fabryki była rodzina Schlegelmilch. Przed wojną najkorzystniejszym okresem dla porcelany były lata 1904- 1914 w fabryce pracowało wtedy ok.800 ludzi, a towar wysyłany był do Ameryki i krajów dalekiego wschodu. Rodzina Schlegelmilch zbudowała dla Tułowic kościół ewangelicki i szkołę oraz domy dla robotników. Do rodu Schlegelmilch należała również odlewnia żeliwa w Małych Tułowicach, gdzie było zatrudnionych ok. 200 osób. W tym czasie w Tułowicach było ok. 59 przedsiębiorców i handlarzy, a także kasa zapomogowo- pożyczkowa, lekarz, przedszkole i szpital. Ludzie utrzymywali się ponadto z rybołówstwa i rolnictwa.

   W 1945 po przejściu frontu mieszkańcy zostali ewakuowani, a fabrykę zamknięto. Dopiero w V VI 1945r zaczęto na nowo osiedlać miejscowość, a życie wróciło do normy. Na nowo otwarto fabrykę , w której znalazło zatrudnienie ok. 350 osób.

   Większość ludności tułowickiej była wyznania rzymsko- katolickiego. Pierwotny, drewniany kościółek uległ w czasie częstych wojen zniszczeniu, więc hrabia Frankenberg wybudował nowy kościół w XVIII w. Obecny kościół parafialny wybudowano w latach 1829- 1840 w stylu bazylikowym. Przy zewnętrznej ścianie prezbiterium znajdują się dwa groby ówczesnych, tułowickich proboszczów.                                                

                Legenda Tułowic

               

Legenda Tułowic głosi, że w czasach średniowiecza na zamku panował srogi, ale sprawiedliwy rycerz, który miał dwóch synów. Władca ten uczył ich od najmłodszych lat rzemiosła, wyprawiał się z nimi na łowy do otaczających zamczysko borów. Po wielu latach panowania rycerz zawołał synów do siebie i rzekł te słowa: "który więcej zwierza u mych stóp zwali panem na zamku będzie". Młodzieńcy okulbaczyli konie i skoro świt wyjechali na polowanie. Starszy z braci napinał łuk i kładł pokotem zwierzynę, a wierni słudzy ładowali na wozy. Natomiast młodszy, mimo wysiłku nie mógł dorównać bratu, żądny władzy skrzyknął parobków i łotrzyków z grodzkiej gospody i napadł brata wracającego do zamku. Wtrąciwszy go do zamkowych lochów zabrał upolowaną zwierzynę i pokazał ojcu jako swoją zdobycz. Ojciec odczekał kilka dni na powrót starszego syna, a gdy ten nie wracał postanowił przekazać władzę młodszemu synowi.

Osadzony w lochu brat nie zamierzał się łatwo poddać. Gołymi rękoma wydłubywał ziemię by uczynić podkop, gdy siły zaczęły go opuszczać Bóg się nad biedakiem zlitował. Po dziesięciu dniach z muru wypadła pierwsza cegła, a później dwie następne i wczołgał się wprost do jamy, którą lis pod zamkowymi murami wykopał. Ojciec na wieść, że starszy syn żyje nakazał młodszemu opuścić zamek. Stary rycerz na pamiątkę cudownego ocalenia umieścił w herbie Tułowic trzy czerwone cegły by przypominały jak dobro nad złem zwyciężyło.

Zabytki Tułowic

Widok pałacu na litografii z XIX w.

 

strona główna